Oto historyjki z życia, opowiadane przez mojego ojca, Piotra Kryczałło. Opowiedziane są z jego perspektywy. Spisałem te, które pamiętam, w sposób dość chaotyczny, bo w miarę jak mi się przypominały i jako "szkice", z myślą, że później je rozbuduję. Nadal pracuję nad następnymi i nad uściśleniem tych już napisanych. autor: Lesław Kryczałło
Rodzina
Dziadek Ojciec ojca, Edward Kryczałło, ożenił się z Polką, Anną.
Miał dobry zawód, był maszynistą PKP. Przed wojną dobrze mu się powodziło. Zarabiał tyle, ile oficer polskiej armii, czyli wtedy bardzo dużo. Kolejarze byli "oczkiem w głowie" Sanacji, której pomogli w czasie zamachu majowego, bo strajk na kolei uniemożliwił nadejście do Warszawy posiłków z Wielkopolski idących na pomoc staremu rządowi. Popierał całym sercem Sanację i Piłsudskiego, dawniej socjalistę pochodzącego z Litwy. Opiekował się całą rodziną, żywił także liczne ciotki, wujków i kuzynów. Był bardzo dokładny i punktualny. Zabierał czasem synów ze sobą do lokomotywy i w trasy pokazując Polskę.
Także w czasie II Wojny jeździł niemal po całym terytorium okupacji niemieckiej, także na wschód, wioząc pociągi towarowe. Przywoził z prowincji żywność. Rodzina bała się o niego, bo partyzanci wysadzali pociągi. AK oszczędzała kolejarzy, przeważnie Polaków, używali niedużych ładunków wysadzanych za lokomotywą, ale partyzantka radziecka, działająca także na polskim terenie... nie przejmowała się tym wcale.
Dziadek nie zginął jednak, ale umarł na raka żołądka, jeszcze w czasie wojny. Od tego momentu to ojciec, jako najstarszy pozostały przy matce syn, został "głową rodziny".
Pradziadek Pradziadek od strony ojca, Litwin, mieszkał na wsi, zginął na drabinie, zabity przez piorun.
Młodszy brat Na imię miał Wacek. Kochali i rozpieszczali go wszyscy. Czasem w czasie niemieckiej okupacji pomagał przenosić broń, mały urwis nie wzbudzał podejrzeń. Przeżył wojnę, jak całe rodzeństwo (ewenement!), niestety po wojnie utopił się w rzece... nie posłuchał brata (ojca) i poszedł sam się kąpać... Ojciec nie mógł sobie tego wybaczyć...
Siostra Któregoś razu ojciec pracując przy domu przy benzynie, oblał się nią i nieuważnie podszedł do ognia. Nagle się zapalił. Pobiegł w kierunku domu, po drodze potrącił balię i oblał się wodą, ale ogień ugasiła dopiero jego siostra Jadwiga, przykrywając go kocem na piasku, gdy się wywrócił.

Po wojnie wyszła za mąż w Angli za polskiego lotnika. Umarła na początku w lat 90-tych w Londynie.
Brat Stach Stanisław, brat ojca, Służył we wrześniu 39 w polskich wojskach zmechanizowanych w małych czołgach, "tankietkach", tylko takie mieli Polacy. W czasie okupacji trafił "na roboty w Niemczech". Był tam kierowcą. Opowiadał, jak zawoził kiedyś towar do niemieckiej fabryki. Przyjechał na miejsce, a fabryki nie ma... tylko "kupka gruzów" została po dywanowym nalocie aliantów.

Miał problem alkoholowy. Umarł po wojnie w Gdańsku, przedwcześnie, jako kawaler.
Brat Edward Najstarszy brat ojca. Lotnik. Trafił do radzieckiej niewoli. Sowieci przetrącili mu kręgosłup. Z armią Andersa trafił na zachód. W Angli wycięli mu rzepkę i wstawili w miejsce uszkodzonego kręgu. Mógł wreszcie trochę łatwiej chodzić.

Mieszkał potem w Londynie. Tam umarł po wojnie jako kawaler.
Brat Władek Także trafił na roboty do Niemiec. Jako jedyny przeżył brata (ojca).

Mieszka w Gdańsku z żoną Lilą.
Ciotka W czasie bombardowania dworca w Wilnie została ranna w nogę. Ojciec nie stracił głowy, mimo, że krzyczała głośno i krew tryskała fontannami. Zawiązał nogę przepaską powyżej rany i przyprowadził lekarza. Lekarz powiedział, że uratował jej życie... * To był ojca przykład podczas szkoleń z ratowania życia.
Spekulant Kolega, który nigdy nie oszukiwał, dostał pseudonim "Spekulant".
Kolega Miał kolegę, który służył we wszystkich armiach okupujących Wilno. Oto historia:

Znał niemiecki i rosyjski. Kiedy Niemcy zajęli Wilno, zgłosił się on na ochotnika do Wehrmachtu. W związku z tym przysługiwało mu prawo wyboru jednostki, wybrał obronę przeciwlotniczą Wilna. Pomagał kolegom nieraz, pojawiając się w mundurze, aby ich chronić. Kiedy nadchodzili Rosjanie, spał z niemieckim kolegą z jednostki na sianie w stodole. Potem poszli drogą i napotkali radziecki czołg. Kolega porzucił broń i namawiał Niemca, aby zrobił to samo. Nie posłuchał, Rosjanie go zastrzelili. Wzięty do niewoli, odezwał się po rosyjsku, najpierw uznali, że jest szpiegiem, ale potem przekonał rosyjskiego dowódcę, że został wcielony do armii przez Niemców przymusowo. Wstąpił na ochotnika do Armii Czerwonej. Jakie było zdziwienie kolegów, jak zjawił się w Wilnie w radzieckim mundurze i z pepeszą. Skorzystał jednak szybko z okazji i zdezerterował, ukrywał się jakiś czas u ojca w piwnicy.
Tatar Powstawały wtedy naprawdę trwałe przyjaźnie. Ojciec miał przyjaciela muzułmanina, polskiego Tatara o imieniu Ali. Po wojnie pojechał on do USA, zamieszkał w stanie New Jersey. Tam poznał Polkę, zakochał się i aby się z nią ożenić przeszedł na katolicyzm. Aż do późnej starości regularnie odwiedzał tatę w Gdańsku. * Myślę, że podobny stosunek do religii, tzn. że wiara była sprawą kulturową, cechował wielu ludzi z kresów.
(...) (...)
Przed wojną
Żydzi Stanowili niemal połowę mieszkańców Wilna (po nich dopiero byli Polacy, po tych Litwini i trochę było też Białorusinów i Tatarów). Sklepikarze wołali Edwarda Kryczałło (dziadek) po nazwisku, zatrzymywali i zapraszali do sklepu...
Cerkiew Ojciec opowiadał, że jako młody chłopak, chodził do cerkwi z kolegami na nabożeństwo Wielkanocne, stawali obok pięknych Rusinek i czekali, aż przyjdzie moment tradycyjnego całowania się wiernych...
Litwini Ojciec twierdził, że niemal wszyscy znali po kilka języków obcych. Przeważnie: polski, niemiecki i rosyjski. Udawali jednak, że nie znają. Pomagał kiedyś pewnemu dyrektorowi szkoły, który nigdy nie mówił po polsku przy nich. Kiedy jednak musiał uciekać, poprosił ich o pomoc "płynną" polszczyzną.
Harcerstwo Ojciec był w harcerstwie. Harcerstwo to także obozy, wędrówki, nocne marsze, kajaki,... czyli to, co ojciec organizował potem do końca życia, tam pewnie się tym "zaraził".
Opowiadał o wielkim międzynarodowym zjeździe skautów przed wojną, na którym był i który zrobił na nim ogromne wrażenie.
Kolekcjoner Ojciec stale coś kolekcjonował. W dzieciństwie obrazki z czekoladek, potem pocztówki, monety, znaczki pocztowe, flagi, mapy, proporczyki, medale i odznaki.
Wiele z jego kolekcji zaginęło. Pomagała w tym wojna, przeprowadzki, syn, który pod nieobecność ojca rozdawał numizmaty kolegom, znajomi, którzy "wypożyczali" i nie oddali... Trochę jednak zostało do dziś.
Troki Troki to piękny litewski zamek nad dużym jeziorem. Ociec chwalił się, że już w dzieciństwie przepłyną w pław to jezioro.
(...) (...)
II Wojna Światowa
Zmienne losy miasta Pierwsi w 1939 roku wkroczyli do Wilna Rosjanie. Potem oddali je Litwinom, dla propagandowego wrażenia i pewnie w celu zaostrzenia konfliktu z Polakami (obie nacje rościły swoje prawa do miasta, ale było ono w rękach silniejszych Polaków). Potem Czerwoni zajęli całą Litwę wcielając ją do ZSRR. Wyparli ich Niemcy prawie bez walki podczas ataku na Sowiety (akcja "Barbarossa"). Polacy przyjęli to jednak z pewną ulgą (koniec terroru i deportacji), Żydzi trochę się bronili, bo woleli Rosjan. Potem wyzwalali Wilno razem (równolegle) czerwonoarmiści i żołnierze AK. Żołnierzy AK spacyfikowano, a potem wcielono ponownie Wilno do ZSRR. Dziś jest to stolica Litwy. Mniejszość polska przeważnie ewakuowała się do dzisiejszej Polski, Żydzi zostali wcześniej eksterminowani przez Hitlerowców, zostały w mieście po obu narodach tylko materialne pamiątki.
Obrona Wilna 1939 Pierwsi wkroczyli do Wilna Rosjanie. Nie było w Wilnie polskich żołnierzy, bronili się tylko policjanci, kolejarze, harcerze i obrona cywilna... Ojciec widział, jak Rosjanie z czołgu zastrzelili bezbronnego cywila w polskim mundurze.
Lotnisko Lotnisko tak jak Wilno przechodziło z rąk do rąk, ale jego załoga, różni specjaliści, byli potrzebni wszystkim, dlatego okupanci z reguły ich nie zmieniali. Tam pracował ojciec jako kierowca - nie było w Polsce dużo kierowców.
Deportacje na wschód Podczas okupacji Rosjan wszyscy bali się deportacji. Robiono je całymi rodzinami i ulicami, od numeru do numeru, na przykład: lewa strona ulicy, dawano 15 minut na zabranie dobytku. Nikt nie był w stanie dociec, dlaczego na tym numerze zaczynali, a na tym nagle kończyli. Deportowani przeważnie nie wracali.
Kukuruźnik Podczas agresji Hitlera na ZSRR rosyjskie lotnictwo nie miało szans z Niemcami. Tym bardziej, że Rosjanie nie spodziewali się ataku Hitlera. Lotnisko w Wilnie zostało ostrzelane przez niemieckie samoloty, zanim jakakolwiek radziecka maszyna zdołała wystartować, wszystkie zostały podziurawione, jak sita. Był jednak jeden samolot, "Kukuruźnik", który wystartował. Był bardzo wolny w porównaniu z nowoczesnymi niemieckimi myśliwcami, ale lotnik znalazł "sposób": latał wokół drzewa, zbyt szybkie maszyny Luftwaffe długo nie mogły go zestrzelić.
Niemieckie wyzwolenie Kiedy Niemcy wchodzili do Wilna, na dworcu stał gotowy transport polskich rodzin do wywózki na wschód. Stało obok kilku strażników, mimo, że większość Rosjan uciekła. Polacy próbowali się wyzwolić namawiając Rosjan do ucieczki, ale oni mówili: "Ot prikaz". Niemcy wkraczając zastrzelili uzbrojonych strażników, otworzyli zawiązane drutem kolczastym wagony i rozpuścili ludzi do domów. Nic dziwnego, że Polacy byli im za to w pewien sposób wdzięczni.
Trzech Niemców Świadkowie nie mogli uwierzyć, w to co zobaczyli. W czasie zajmowania Wilna przez Wehrmacht widzieli jak trzech żołnierzy niemieckich pytało, gdzie znajduje się jednostka czerwonoarmistów, bo chcieli ich wziąć do niewoli, odradzano im, ale poszli... Rosjanie rzeczywiście im się poddali...
Organizacja Warunki do powstania Armii Krajowej były dopiero pod okupacją niemiecką.

Ojciec wstąpił do AK razem z całą jego drużyną harcerską. Miał pseudonim "Jędrek".

AK dzieliło się na część leśną i miejską. Priorytetem były oddziały miejskie, do których werbowano chętnie ludzi pracujących w strategicznych miejscach (jak ojciec na lotnisku), tylko "spalony" akowiec uciekał "do lasu" i zasilał regularne oddziały.

W organizacji miejskiej był "system trójkowy", to znaczy (teoretycznie) jeden żołnierz mógł znać tylko bezpośredniego przełożonego i dwóch innych kolegów. Bracia nie wiedzieli o sobie wzajemnie, że należeli do organizacji.

AK korzystało z pomocy mieszkańców wileńszczyzny, głównie Polaków, chroniło też ich przed Niemcami, Litwinami i radziecką partyzantką.

Naczelnym dowódcą był "Wilk", oficer wojska polskiego.
Fałszowane dokumenty Niemcy, w przeciwieństwie do Rosjan, ufali dokumentom.

Polacy umieli podrabiać papiery naprawdę dobrze. Specjalizowali się w tym m.in. zakonnicy z klasztoru położonego niedaleko Wilna. Ojciec, tak jak i inni koledzy, miał podrobioną metrykę urodzenia, świadectwo zdrowia, a także kartki na żywność.

Wiąże się z tym pewna historia.
Kolega ojca stał w kolejce z podrobionymi kartkami. Niemka okrzyczała właśnie niemieckiego żołnierza, stojącego przed nim, że ma fałszywe dokumenty, następnie wzięła do ręki podrobione od tego kolegi, przyjrzała się im dokładnie, kolega w tym momencie zadrżał, a ona pokazała je tamtemu żołnierzowi krzycząc, żeby się przyjrzał, jak wyglądają oryginalne.
Akcja Stało się to w czasie szkolenia wojskowego oddziałów miejskich AK poza Wilnem, robiono to okresowo i przed ewentualnymi awansami na wyższy stopień wojskowy... Grupy rozpoznawcze zasygnalizowały o nadjeżdżającym zmotoryzowanym oddziale Wehrmachtu, groziło to dekonspiracją zgrupowania. Ponieważ polskie siły miały przewagę, a Niemcy znaleźli się tam najwyraźniej przypadkowo i nie spodziewali się niczego, podjęto decyzję o natychmiastowej reakcji i szybkim wyeliminowaniu zagrożenia przez atak i "likwidację" niemieckiego konwoju. Tu ojciec został ciężko ranny. Zaatakowano ciężarówki z rowów przydrożnych i lasu. Niemcy nie byli dobrze wyćwiczeni, rekruci, bo od razu rozrzucili granaty, bez kilkusekundowego odczekania. Polacy odrzucali je z powrotem lub wkopywali je do głębokich rowów, z których właśnie wyszli i kładli się na ziemi. Ociec robił tak samo, ale w pewnym momencie nie zdążył się dobrze schować przed wybuchem... Granat poszarpał mu rękę, uciął dwa palce i utkwił w czaszce powodując ślepotę jednego oka. Akcja skończyła się sukcesem... ale ojciec został trwale inwalidą wojennym. Ręka jego ledwo wisiała, ale się zrosła w szpitalu, odłamek do końca życia tkwił w czaszce.
Szpital Po akcji bojowej ciężko ranny ojciec trafił do szpitala... wojskowego. Leczył się razem z Niemcami... Ponieważ pracował jako kierowca na lotnisku, lotnisko było zmilitaryzowane, miał prawo się tam leczyć i byłoby podejrzane, gdyby z tego nie skorzystał. Nie było, jak się okazuje, problemu zakamuflować prawdziwy powód jego pobytu. Polscy lekarze i pielęgniarki... ilu w "organizacji" (AK), nie wiem, ale... trzymano go w izolatce i z diagnozą "wypadek samochodowy". Na zewnątrz koledzy rozbili jego samochód, aby to uwiarygodnić.
Wszechobecna opieka (obecność) "organizacji" Ojciec w nią wierzył i miał powody... Oprócz leczenia w szpitalu, fałszywych dokumentów (metryka, świadectwo zdrowia), jeszcze inne...

W pewnym momencie zaczęli nawiedzać dom ojca funkcjonariusze Gestapo. Pytali o niego i robili rewizje. Ojciec zawsze uciekał ukrytym wyjściem. Sytuacja jednak była groźna. W razie dekonspiracji musiałby się w porę przenieść "do lasu". Zgodnie z procedurą poskarżył się swojemu przełożonemu, ten powiedział: "Sprawdzimy". Po jakimś czasie przekazał ojcu: "Nic groźnego, już nie przyjdą". I rzeczywiście przestali przychodzić... Ojciec był przekonany, że ktoś "swój" pracował w Gestapo.

Twierdził też, że widział swojego "naczelnika" (pseudonim "Wilk"), jak wychodził z siedziby niemieckich władz... miał na sobie polskie oficerki (buty z cholewami). * Z opracowań historycznych wiem, że był moment, kiedy Niemcy prowadzili potajemne negocjacje z AK w sprawie postawy wobec Rosjan i ich partyzantki (która dokuczała także ludności miejscowej oraz AK). Wiem też, że nie doszło do porozumienia.
Aresztowanie Dwuosobowy patrol SS, jak się okazało Litwini, zatrzymał ojca w celu przejrzenia dokumentów. Miał nazwisko "litewskie", a obywatelstwo... polskie? Obudziła się w nich nacjonalistyczna złość na "zdrajcę" i zabrali ojca ze sobą. Po drodze mocno go bili. Kiedy chcieli zastrzelić, jeden wyciągnął z kabury pistolet i przyłożył ojcu do skroni... ale zauważyli piękną Litwinkę, która wychylała się przez okno zbierając pranie. Drugi z nich podszedł do niej i zagadnął, ten z pistoletem odwrócił się do tamtego... Dłużej ojciec nie czekał, tylko skoczył w krzaki... Okolice te znał doskonale. Strzelali, gonili, ale uratował się... Dwa tygodnie leczył się z ran. A w późniejszych koszmarach często śnił pistolet przy skroni, który strzela i kulę śrubującą mózg.
Złośliwy Niemiec Dziadek opowiadał o pewnym Niemcu, który był bardzo wścibski i złośliwy, kiedy kontrolował pociągi. Kiedyś nagle zniknął bez śladu. Dziadek przypuszczał, że jego zwłoki trafiły do pieca którejś lokomotywy, nikt nie był w stanie tego sprawdzić.
Włosi Włosi wysyłani na front wschodni jeździli koleją. Na dworcu i na postojach można było stosunkowo łatwo kupić od nich broń.
Kowal Na lotnisku był kowal, Niemiec. Który zapraszał w zimie do siebie Żydówki, które tam pracowały, aby się ogrzały i karmił je. Zapraszał też ojca i kolegów. Popisywał się zbierając na przykład rozgrzany do białości metal z ziemi ręką, ale nie robił tego, gdy był czerwony, twierdził, że wtedy przylepia się do rąk. Mówił też, że Hitler jest głupi i że przegra wojnę. Polacy mu zaprzeczali, bo wtedy się z nimi niemal kłócił i mocniej przeklinał Hitlera.
Roboty w Niemczech Wysyłano na nie silnych i młodych Polaków. Na roboty został wysłany brat ojca Stach. Ojca chroniło to, że pracował jako kierowca na zmilitaryzowanym lotnisku i sfałszowana metryka urodzenia. Ale nigdy nie był pewny, czy to wystarczy...
Zamienniki To, według ojca, Niemcy wymyślili margarynę, bo w czasie wojny nie starczało masła.
Ponieważ nie udało im się zająć Baku z jego złożami ropy, zabrakło im też paliwa. Pod koniec wojny ojciec jeździł ciężarówkami na parę opalanymi drewnem...
Obrona Wilna przez Niemców Kiedy Hitler ogłosił Wilno twierdzą, około sześć tysięcy wyborowych spadochroniarzy Niemieckich zostało spuszczonych na miasto... Mimo, że byli wrogami, ojciec nie krył podziwu dla ich umiejętności, wyszkolenia i stosunku do ludności cywilnej. Rosjanie atakując ulicę robili dużo hałasu, ponosili duże straty i wrzucali do piwnic granaty, nie patrząc, czy rzeczywiście są tam Niemcy. A tam przeważnie chroniła się ludność cywilna. Niemcy robili to samo cicho i skuteczniej, a piwnice najpierw sprawdzali - cywilów zostawiali w spokoju.
Zniknęli tak samo cicho i nagle, jak się pojawili. W ciągu jednej nocy ewakuowali się przez Wilię (rzeka) na jednej stalowej linie. Dopiero w dzień, wiele godzin po ich odejściu Rosjanie zorientowali się, że ich nie ma i wtedy zajęli opuszczone dzielnice. * Z opracowań wiem, że to zgrupowanie stoczyło potem bitwę z przypadkowo spotkanymi idącymi na Wilno oddziałami AK. Walka nie była równa, Niemcy mieli ogromną przewagę w wyszkoleniu i uzbrojeniu, ale widocznie nie było ich celem rozbicie partyzantów, bo po pierwszym sukcesie, niespodziewanie odstąpili od walki i poszli dalej.
Akcja "Burza" Ogłoszona przez dowództwo AK w celu uczestniczenia równolegle z Armią Czerwoną w wyzwalaniu Polski (głownie wschodniej) z okupacji niemieckiej. Miała pokazać, kto jest tu gospodarzem. Armia Krajowa m.in. uczestniczyła w wyzwalaniu Wilna.

Ojciec w niej nie uczestniczył. Nie został powołany z powodu kalectwa. A jego oddział miał pecha... natknął się na pociąg pancerny i w walce z nim zginęło 50% jego żołnierzy.
Fałszywi wyzwoliciele Po walkach o miasto oddziałów AK i Armii Czerwonej z Niemcami, dowództwo rosyjskie ogłosiło wielkie pojednanie i obwieszczało dalszą wspólną walkę z niemieckim okupantem. W tym celu wezwali wszystkich żołnierzy AK o stawienie się w umówionym miejscu. Ojciec i jego koledzy nie uwierzyli w dobrą wolę sowietów, wietrzyli jakiś podstęp i nie poszli. Niestety wielu aż paliło się do walki i zaufało braterstwu broni. Otoczyły ich czołgi i zostali wszyscy deportowani. Mało który wrócił.
Ucieczka do nowej Polski Władza radziecka wcielała do armii Polaków i wysyłała na Berlin. Jeśli jednak ktoś zgłosił się na ochotnika, mógł służyć w polskiej armii. Aby uciec do nowej Polski i uniknąć przymusowego powołania do wojska, ojciec z kolegami zgłosili się sami, w czasie transportu upili oficera rosyjskiego i przekupili, aby ten skreślił ich z listy. Wtedy uciekli. Byli już na terenie nowej Polski.
(...) (...)
Po wojnie
Białoruskie przyśpiewki Do końca życia ojciec podśpiewywał sobie rusińskie przyśpiewki, nie zawsze przystojne, nauczył się ich w dzieciństwie.
(...) (...)